piątek, 13 kwietnia 2012

Sępica drapie i bije brawo

Znowu byłam świadkiem żałosnego pokazu moich rówieśników. Pokazu stężonej niechęci, że nie powiem – nienawiści. Czworo 50+ w autobusie obsmarowywało młodzież. Głośno, z jakąś mściwą satysfakcją: że niewychowana, że chamska, że nie ma żadnych wartości. Powód? Nie ustępują miejsca starszym. Milczałam. Przysięgłam, że koniec z wtrącaniem się, bo oznacza to zawsze początek awantury. Ale pazury mi drgały i dziób szczękał. Bo kilka dni wcześniej po raz kolejny doświadczyłam wrażliwości i empatii młodzieży. 

Na seminarium „O tym nie można zapomnieć…” wysłuchałam trzydzieści listów chłopców i dziewczyn, napisanych do kobiet, które przeżyły Ravensbruck. Te listy potwierdzały, jak głęboko krzywdzące mogą być łatwe, prostackie uogólnienia. O moich wrażeniach pisałam już po pierwszej edycji projektu. Powtórzyło się ono w pełni także w tym roku. 

Młodzież jest nie tylko przedmiotem tego projektu, także jego podmiotem. I na pewno – partnerem. Pełnoprawnym, świadomym, w czym bierze udział. Kobiety ocalałe ze straszliwego obozu – m.in. Krystyna Cieliszak, Alicja Kubecka, Krystyna Zając, Stanisława Tkaczyk, Barbara Piotrowska – swoje traumatyczne doświadczenia przeżywały w czasie, gdy miały tyle lat, ile oni teraz. Jako uczestniczki historii, poprzez bezpośredni kontakt budują ich wrażliwość i system wartości. Przeżycia z obozu stanowią niepowtarzalny budulec dla artystycznych i kreatywnych działań młodzieży: tekstów, reportaży, filmów, spektaklu teatralnego. Pierwsza edycja projektu zgromadziła siedem szkół, warszawskich i podwarszawskich. Tegoroczna - trzydzieści, z całej Polski. 

To wielki sukces dwóch autorek pomysłu i współorganizatorek projektu: Hanny Nowakowskiej z Fundacji JA KOBIETA i Elżbiety Sęczykowskiej z Fundacji MECENAT SZTUKI. 

Wraz z Anną Klimowicz z Centrum Edukacyjnego IPN Przystanek Historia realizują akcję, której forma jest w stanie zainteresować młodych ludzi historią. Sprawić, by stała się nie tylko lekcją do odrobienia, ale powodem dla własnych, kreatywnych prac. Zrobiły wspaniałą robotę. 

Niewątpliwie znalazły partnerki w osobach nauczycielek i nauczycieli. Ci mogą być dumni ze swoich uczniów, z ich dojrzałości myślenia.

Na seminarium tłem dla listów uczniów były głosy historyków: Agnieszki Rudzińskiej, prof. Andrzeja Kunerta, dr Arkadiusza Walczaka i ks. Roberta Ogrodnika. W przystępny, ale pogłębiony sposób przedstawiali wiedzę o problematyce, wokół której projekt jest realizowany. 

Z mojej obserwacji wynika, że toczy się on poza aktualną walką polityczną: czy ważniejsza jest pamięć historyczna czy myślenie o przyszłości. Że nie dąży do przeciwstawiania racji, lecz do równowagi, do międzypokoleniowego porozumienia. 

I to jest jego wielki walor. Ma łączyć, nie dzielić. Ma uwrażliwiać, nie indoktrynować.

I dlatego uważam, że w skądinąd ciekawych wypowiedziach uczonych głów znalazły się elementy nie mieszczące się w tej idei. Jakiej myśli służyć miało przeciwstawienie młodzieży Wojewódzkiemu, jako temu, który „inaczej zadaje pytania” niż oni? Jaką ideę miała wzmocnić uwaga o panującym „negatywnym kursie przeciw kościołowi i Panu Bogu”?

Młodzież, która nie ustępuje miejsca starszym to ta, która uważa ten gest za odgórny nakaz, przymus, za zniewolenie. Dzisiejsza młodzież jest starsza niż my w jej wieku i nie cierpi być zniewolona. Odrzuca też manipulowanie. Czy po seminarium miałaby przestać kochać Wojewódzkiego? I zacząć nękać tych, co prowadzą „negatywny kurs”? Wolne żarty.

W tym tkwi siła projektu, że pokazuje on młodzieży pozytywne przykłady i otwiera dla niej możliwości działania, a nie nakazuje czy zaleca. I dlatego ma wszelkie szanse rozwinąć się na całą Polskę.

Elżbieta Kisielewska 

PS. W projekcie wzięły udział szkoły z Dębe, Giżycka, Góry, Kielc, Lublina, Legionowa, Łodzi, Piaseczna, Warszawy Komornicy, Ostrowca, Gniezna.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz